Płótna, które podziwia cały świat
„(…) A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą w jednym miejscu. (…) Ujrzał i uwierzył”. (J 20. 5-8)
O jakich płótnach mówi Ewangelista? Co o nich wiemy? Co w nich jest tak niezwykłego? Czy dzisiejsza nauka odkryła już wszystkie ich tajemnice? Pochylmy się nad jednymi z najbardziej kontrowersyjnych relikwii chrześcijaństwa.
W zapomnianym zakątku Abruzji, w klasztorze kapucynów, położonym na pagórku za miasteczkiem Manoppello, od czterystu lat przechowywane jest zagadkowe płótno
o wymiarach 17 na 24 cm. Po odpowiednim oświetleniu wyłania się z niego twarz długowłosego mężczyzny. Według miejscowej legendy trafiło do tego zapomnianego zakątka Włoch za sprawą „cudownej interwencji Niebios”. W 1506 r. anioł pod postacią pielgrzyma podarował znanemu obywatelowi Manoppello, niejakiemu Leonellemu, delikatną tkaninę
z Obliczem Chrystusa. Przez sto lat Cudowny Welon był w rękach jego potomków,
a następnie w 1838 r. został podarowany miejscowym kapucynom. Oni udostępnili go wiernym i zostali kustoszami sanktuarium.
Do współczesnego odkrycia Chusty z Manoppello przyczyniło się troje Niemców:
s. Blandina Paschalis Schlömer – niemiecka zakonnica – jezuita o. Heinrich Pfeiffer, wybitny historyk sztuki oraz dziennikarz Paul Badde – rzymski korespondent dziennika Die Welt. Wszyscy troje udowodnili, że wizerunek mężczyzny z Chusty w Manoppello jest całkowicie zgodny z wizerunkiem Jezusa z Całunu Turyńskiego. Volto Santo – jak Włosi nazywają „Święte Oblicze” – to znana z tradycji Chusta św. Weroniki, jedna z największych relikwii chrześcijaństwa. To płótno pogrzebowe Jezusa z jerozolimskiego grobu.
Owo płótno cieńsze jest od najdelikatniejszego nylonu. Nie jest to ani len, ani jedwab. Jeszcze bardziej tajemniczy od tkaniny jest utrwalony na niej wizerunek człowieka. Ma on wąski nos i półotwarte usta. Obraz przypomina fotografię, choć np. tęczówka prawego oka przesunięta jest nieco w górę, co przecież na zdjęciu byłoby niemożliwe. Obraz łączy w sobie cechy fotografii, hologramu, malowidła i szkicu, lecz nie jest żadnym z nich. Kolor Volto Santo oscyluje pomiędzy brązem, czerwienią i złotem. Obraz sprawia wrażenie, jakby go namalowano światłem, nawet pod mikroskopem nie widać na płótnie śladów farby. Tkaninę przecinają cztery wyraźne zagięcia, tak jakby płótno było przez długi czas złożone: raz wzdłuż i dwa razy wszerz. Oglądana pod światło, tkanina staje się przezroczysta jak szkło, znikają nawet ślady zagięć. Podobne zjawiska można zaobserwować tylko na morskim jedwabiu, najdroższej tkaninie starożytnego świata. Już to wystarczy, by uznać obraz za wielką sensację, ponieważ najstarsze zachowane do naszych czasów fragmenty tego drogocennego płótna pochodzą z IV wieku po Chrystusie. Tak duży kawałek tkaniny – i to
z zachowanym na nim wizerunkiem – to absolutny unikat. Na morskim jedwabiu nie da się malować. Jest to technicznie niemożliwe. Przez wieki ludzie musieli patrzeć na ten obraz
z taką samą bezradnością, z jaką teraz my patrzymy. Wszystko, co wiąże się z „Boskim Obliczem”, okrywa nimb tajemnicy. Jedno jest pewne: tego obrazu „nie namalowała ludzka ręka”.
Na tym jednak nie kończy się nasza odyseja w poszukiwaniu początków tajemniczego Całunu z morskiego jedwabiu. Pozostaje pytanie: skąd pochodzi ten obraz? Tajemnicza twarz jest obca i znajoma zarazem. Najbardziej przypomina oblicze Człowieka, którego owinięto
w Całun z Turynu. Całun z morskiego jedwabiu jest równie majestatyczny i tajemniczy jak zagadkowe płótno z Turynu, drugi, dużo większy wizerunek. Podobieństwo jest wręcz uderzające. Wszystkie wykonane dotąd pomiary i porównania każą stwierdzić, że na obu Całunach znajduje się odbicie tego samego Człowieka. Przy wszystkich istniejących między nimi różnicach, płótna odwzorowują tę samą twarz.
Pierwsze fotografie Całunu Turyńskiego – Santa Sindone, wykonano 28 V 1898 roku. Potem relikwia miała być ukryta przed oczami nowoczesnego świata, który uznawał ją za relikt przeszłości. Tymczasem właśnie dzięki tym fotografiom okazało się, że Całun jest ogromnym, utrwalonym na płótnie negatywem. Cavaliere Secondo Pia, który wykonał zdjęcia, przeżył chwile głębokiego wzruszenia, gdy dostrzegł na negatywie fotograficznym człowieka o wyraźnym obliczu, wywierającego wrażenie, majestatycznego. Całun emanuje spokojem niespotykanym na żadnym ze znanych nam obrazów z wielkiej galerii ostatnich dwóch tysięcy lat. Spory i niepokoje wciąż jednak skupiają się wokół niego i rodzą szereg podejrzeń, insynuacji i oszczerstw.
Delikatny obraz z krwi, wody i subtelnych cieni niepokoi uczonych i wiernych od przynajmniej stu lat. Studia i badania naukowe prowadzone nad Całunem Turyńskim w tym okresie przyniosły następujące stwierdzenia:
1. Całun Turyński nie jest malowidłem.
2. Nie może być falsyfikatem, ponieważ zawiera obrazy o charakterze negatywu powstałe
o wiele wieków wcześniej niż była znana różnica między negatywem i pozytywem.
3. Podczas gdy odbicie postaci ludzkiej zachowuje się jak obraz negatywny, plamy krwi na Całunie są widoczne jak w rzeczywistości, to znaczy w pozytywie, ponieważ krew zabarwiła płótno przez kontakt bezpośredni.
4. Odbicie powstało od martwego ciała, które jednak jeszcze nie uległo rozkładowi. Ciało zostało owinięte w prześcieradło na okres czasu potrzebny na utworzenie obrazu, ale nie na tyle, by pozostały na nim skutki rozkładu.
5. Przebicie rąk nie jest widoczne na dłoni (miejscu, które ewentualny fałszerz mógłby zaznaczyć kierując się tradycją ikonograficzną), ale na nadgarstku, jedynym miejscu odpowiednim, aby utrzymać ciężar ukrzyżowanego ciała.
6. Ręce odbijają tylko cztery palce, prawdopodobnie dlatego, że kciuk zgiął się gwałtownie wskutek przebicia nadgarstka.
7. Krew (razem z surowicą), która wypłynęła z boku, na pewno wytrysnęła z rany otwartej po śmierci ukrzyżowanego, a Jezus – jak czytamy w Ewangelii według św. Jana (19,33-34) – już nie żył, gdy został przebity włócznią.
8. Analizy hematologiczne wykazały z pewnością, że na Całunie Turyńskim znajdują się ślady krwi ludzkiej.
9. Nowoczesne analizy elektroniczne wykazały, że fotografie Całunu Turyńskiego,
w odróżnieniu od malowideł czy też zwykłych zdjęć, zawierają w sobie informacje trzeciego wymiaru, dlatego można z nich wyodrębnić wspaniałe trójwymiarowe obrazy.
10. Analiza pyłków kwiatowych odkrytych na płótnie potwierdza hipotezę przebywania Całunu w regionach Palestyny i Bliskiego Wschodu.
Spotkanie z Całunem odmieniło życie niezliczonej rzeszy ludzi. Oto Cień Baranka! Odbicie zmaltretowanej przed śmiercią Ofiary, z tysiącem ran, bez jednego choćby opatrunku. Całun ukazuje „Oblicze nad obliczami”. Jest starszy od najstarszych rękopisów Ewangelii Mateusza, której autor opisuje, jak Józef z Arymatei po śmierci Jezusa wyprosił od Piłata ciało Mistrza, owinął je w płótno i złożył w grobie. Całun Turyński z łatwością wygrałby każdy proces sądowy o stwierdzenie jego identyczności ze wspomnianym przez Ewangelistę płótnem.
W obecności starego płótna, które mimo wielu plam i wypalonych dziur zachowało się w doskonałym stanie, stajemy twarzą w twarz z niebiańskim, pełnym pokoju i piękna wizerunkiem, którego pochodzenie otacza niezgłębiona tajemnica. Na tym lnianym płótnie
w tajemniczy sposób zachowało się wielkie, podwójne odbicie wychłostanego
i ukrzyżowanego Mężczyzny. Jego martwe ciało położono na prawym skraju tkaniny mierzącej 4,42 m i szerokości 1,13 m, przykrywając je lewą połową, tak że na prawej części Całunu odbiły się plecy, na lewej zaś – twarz, klatka piersiowa i nogi. Szczupłe dłonie zostały skrzyżowane na łonie zmarłego. Nadgarstki i stopy noszą wyraźne ślady gwoździ. Krwawa plama po prawej stronie piersi jest tak wielka, że w ranę, którą w tym miejscu okrywał Całun, można by bez problemu włożyć trzy palce. Kiedy ciało zawinięto w Całun, z rany wypłynęły krew i woda – „martwa krew”. Wszystkie pozostałe rany zadano ofierze za życia. Na czole
i z tyłu głowy, spomiędzy włosów, popłynęły strużki krwi. Cały prawy policzek, aż pod samo oko i brwi, jest spuchnięty, nos złamany. Broda jest rozerwana i posklejana krwią, ramiona zmaltretowane. Plecy i wszystkie członki noszą ślady chłosty. Tylko nad lewą stopą znajduje się szeroki na jakieś 5 cm pasek skóry bez śladów biczowania. Poza tym całe ciało pokryte jest krwawymi ranami.
Każdy, kto w ostatnich latach choć trochę interesował się Całunem Turyńskim, wie, że również w Oviedo, od VIII w. przechowywane jest Sagrado Rostro – „Święte Oblicze”, zwane też Santo Sudano – „Świętym Całunem”.