Polskie zwyczaje wigilijne

Polskie zwyczaje wigilijne
Pierwsze opady śniegu, mróz, roratnie lampiony… i kilka tygodni później to, co w grudniu najważniejsze – Boże Narodzenie. Może nam się wydawać, że na temat tych świąt wiemy już wszystko, ale (tak z ręka na sercu) czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad tym, skąd właściwie wzięły się obrzędy i zwyczaje związane z grudniową uroczystością?
Jak się okazuje, na powstanie obrzędowości świąt Bożego Narodzenia (obchodzonych od IV w. n.e.) złożył się długi i skomplikowany proces. Mało kto z nas wie, jak wiele zwyczajów i obrzędów religijnych mieszało się i nawarstwiało po to, żeby stworzyć ostatecznie niepowtarzalną tradycję. Kościół katolicki nadał tym zwyczajom nowy sens, przyjmując dawne formy i wypełnił je nową treścią.

Dlaczego w grudniu?

Istnieje zastanawiająca zbieżność dat pomiędzy świętem Bożego Narodzenia a słowiańskimi i starożytnymi świętami zimowymi.
Słowiańskie święto przesilenia zimowego, obchodzone 25 grudnia, było uznawane za pierwszy dzień nowego roku. Dzień wcześniej (24 grudnia) obchodzono pogańskie święto zmarłych. W starożytnym Rzymie 25 grudnia był Świętem Narodzin Niezwyciężonego Słońca.
Z całą świadomością Kościół przeciwstawił temu Niezwyciężonemu Słońcu Chrystusa jako Słońce, które wzeszło, żeby zbawić świat (Solis Salutis). Zamieniono więc dzień narodzin pogańskiego bożka w narodziny Zbawiciela Świata. Ta przemyślana i dalekowzroczna polityka Kościoła spowodowała wymieszanie się obrzędów świątecznych.

Saturnalia

Duży wpływ na ukształtowanie się obrzędowości bożonarodzeniowej wywarły rzymskie święta na cześć boga zasiewów i urodzajów – Saturna. Rozpoczynały się od darowania uraz i dekorowania domów zielenią. Wyobraźcie sobie, że wtedy też wnoszono do domu zielone drzewko! W czasie Saturnaliów stany społeczne bratały się ze sobą. Czasami nawet panowie usługiwali niewolnikom. Dozwolone były wszelkie figle i psoty, bardzo częste były drobne kradzieże. Być może w tym należy szukać korzeni zwyczaju wyrządzania drobnych szkód podczas lub po Pasterce (np. zaśmiecanie podwórek słomą).

Pogańskie święta na cześć zmarłych – tajemnice wigilii

Takie święta Słowianie obchodzili cztery razy do roku, najbardziej uroczyste w dniu naszej Wigilii. Była to niezwykła noc, w czasie której zdarzyć się mogły cudowne rzeczy.
Zamiast wieczerzy Słowianie mieli stypę zaduszną. Wierzono, że dusze zmarłych przychodzą do swoich domów pod postaciami wędrowców czy zwierząt, dlatego nie wolno było wtedy nikomu odmówić gościny (pozostawiano wolne miejsce przy stole). Skoro dusze mogły zjawić się pod postaciami zwierząt, zapraszano je na wieczerzę. Z tych wierzeń wziął się zwyczaj ich karmienia– najpierw potrawami, potem tylko opłatkiem.
Dusze mogły przychodzić też w niewidzialnej postaci. Niektóre gospodynie zostawiały otwarte spiżarnie, żeby zmarli mogli najeść się do syta. Fasola, bób, groch, kasza, jabłka, orzechy i miód od pradawnych czasów uważane były za pokarmy dla dusz zmarłych. Domownicy musieli uważać przy wykonywaniu prac albo siadaniu na krześle, żeby nie wypłoszyć lub nie przygnieść niewidzialnych gości.
W dniu wigilii niedozwolone były kłótnie, smutek, ani płacz. Nie wolno było niczego pożyczać od sąsiadów, zwłaszcza ognia. W niektórych domach podtrzymywano go całą noc, żeby dusze mogły się ogrzać. Wszystko w tym dniu musiało być w jak najlepszym porządku, bo wierzono, że jaka wigilia, taki cały rok.

Dlaczego dzielimy się opłatkiem?

Zwyczaj ten pochodzi od eulogiów – obdarowywania się chlebem nieofiarnym– jeszcze z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Ten zwyczaj jest znany tylko w Polsce! Najstarsze opłatki pochodzą z XVII w. i są pięknymi dziełami sztuki.
Dzielenie się opłatkiem rozpoczynał zawsze pan domu. Dopiero po złożeniu sobie życzeń można było zasiąść do wieczerzy.
Z resztek opłatka robiono trójwymiarowe ozdoby (klejone śliną „światy” lub „wilijki”), które później wieszano u powały lub dekorowano nimi choinki.

Wieczerza wigilijna

Sama wieczerza wigilijna przypomina ucztę pierwszych chrześcijan na pamiątkę wieczerzy Pańskiej (agapy). Najlepiej było, kiedy przy stole zasiadała parzysta liczba osób. Jeżeli kogoś brakowało, staropolskim zwyczajem zapraszano służbę albo żebraków, też na pamiątkę tego, że Chrystus jadał z ubogimi.
Kolacja rozpoczynała się modlitwą. Nikt oprócz gospodyni nie mógł wstawać od stołu, ani nawet rozmawiać! Wszystko po to, żeby przez cały rok rodzina żyła zgodnie, szczęśliwie i spokojnie.
Jeszcze w XIX w. jedzono z jednej glinianej miski, pięknie zdobionej, pod którą kładziono opłatek. Jeżeli się przykleił, wróżyło to dobry urodzaj tego, z czego zrobiona była potrawa.
Zwyczaj nakazywał, żeby dania były przygotowane z wszystkich płodów rolnych i leśnych z całego roku. Naczyń nie myto z obawy, że w przyszłości miski także będą puste z braku pożywienia.

Ile potraw na stole?

Co dziwne, dawniej liczba potraw (zawsze postnych) miała być nieparzysta. Tylko wśród zamożnych istniał zwyczaj przyrządzania dwunastu potraw rybnych (oprócz innych dań), na pamiątkę dwunastu apostołów.

Wystrój jadalni

Pokój, w którym odbywała się wieczerza miał przypominać stajenkę betlejemską, dlatego na podłodze roztrząsano słomę (na Górnym Śląsku). W kątach stawiano snopy zboża, a na stole kładziono sianko pod obrusem. W czasach pogańskich była to ofiara dla bożka Ziemiennika, teraz dla chrześcijan jest przypomnieniem siana w żłóbku, w którym narodził się Jezus. Stół zawsze nakrywano śnieżnobiałym obrusem i przystrajano gałązkami świerku.
Do wieczerzy zasiadano, gdy ukazała się pierwsza gwiazda na niebie.

Wigilijne zwyczaje i przesądy

Istniało wiele wierzeń związanych z tym dniem. I tak, kto w Wigilię kichał, miał być zdrów przez cały rok. Żebracy nie chodzili po prośbie, bojąc się, że będą cały rok chodzić i niczego nie dostaną. Nie wolno było szyć ani cerować, żeby nowe się nie darło. Po porannej modlitwie zęby pocierano czosnkiem, żeby przez cały rok nie bolały. Jabłka miały zapobiegać bólowi gardła.
Po zmierzchu nie wolno było spełniać żadnych robót. Przed zmrokiem należało wnieść do domu wszystko, czego potrzebowano na całe święta. Jeżeli ktoś przyniósłby choćby odrobinę węgla po wieczerzy, wierzono, że cały dobytek zjedzą mu myszy. Rano pierwszy do domu miał wejść mężczyzna, bo to wróżyło zdrowie na cały rok. Kiedy pierwsza próg przekroczyła kobieta, ludzie byli przekonani, że przyniesie im chorobę. (Czy jeszcze dziś nie znaleźlibyśmy kobiety, która wzbudziła niezadowolenie u gospodarzy, przekraczając w wigilię próg domu jako pierwsza?)
Pogoda również dawała okazję do wróżb. Jasny dzień – kury będą dobrze niosły, pochmurny – będzie dużo mleka. Zachmurzone niebo wróżyło także zamążpójście starym i bogatym pannom, a jasne – młodym i biednym.
Z zamążpójściem związanych było jeszcze wiele innych wierzeń. Wymiatając izbę, trzeba było robić to „od drzwi”, żeby nie odganiać kawalerów. Podczas wieczerzy wyciągano źdźbła siana spod obrusa. Źdźbła zielone dla panien i kawalerów oznaczały ślub już w zbliżające się zapusty, łamiące się i poczerniałe – staropanieństwo i starokawalerstwo.

Z powały na podłogę – choinka

Strojenie choinki jest jedną z najmłodszych tradycji wigilijnych. Początkowo Kościół był niechętny, później jednak przyjął ten zwyczaj i nadał drzewku chrześcijańską symbolikę „biblijnego Drzewa wiadomości dobra i zła”. Zielona choinka miała tez oznaczać nadzieję nieba, a świece (teraz zastąpione światełkami) miały przypominać o narodzinach Światłości Świata – Jezusa Chrystusa. Łańcuchy symbolizowały węża-kusiciela, jabłka – owoce grzechu z Raju, gwiazda na czubku – gwiazdę betlejemską. Wszelkie inne ozdoby przypominały o obfitości łask, które spływają na świat wraz z przyjściem Chrystusa.
Dlaczego akurat wybrano drzewa iglaste? Według wierzeń ludowych świerk, jodła i sosna mają w sobie życiodajne moce i niezwykłe właściwości.
Przyjęło się mówić, że choinka przywędrowała do Polski z Niemiec. Niewielu pamięta, że wcześniej w Polsce królowała tzw. podłaźniczka, czyli wierzchołek sośniny wieszany u powały – taka wisząca choinka. Na Rzeszowszczyźnie zwyczaj stawiania choinki na podłodze przyjął się dopiero niedługo przed pierwszą wojną światową.

Kto pierwszy na Pasterkę!

Po wieczerzy wigilijnej wszyscy wyruszali na Pasterkę. W domu pozostawali tylko ci, którzy wyjść nie byli w stanie – niedołężni starcy i małe dzieci. Gospodarze chcieli dotrzeć do kościoła jak najszybciej. Wierzono, że ci, którzy wejdą pierwsi na nabożeństwo, będą mieli dobre plony i będzie im się powodzić w pracach gospodarskich. Po Pasterce wszyscy domownicy udawali się do sadu i potrząsając drzewami mówili: „obudźcie się, bo narodził się Jezus Chrystus”.

opr. K. Mądro

 

Źródła:

H. Szymanderska, Polska wigilia, Warszawa 2000.

R. Hryń-Kuśmierek, Świąteczna opowieść, [dostępne w Internecie:] http://archiwum.wiz.pl/1998/98123300.asp , [dostęp: 23.12.2012].

 

 

Grudzień 23, 2012 in Aktualności

Comments are closed.